Politycy zmierzający ku zniweczeniu polskich roszczeń reparacyjnych
— PiS robi Polaków w konia, mówiąc, że występują o reparacje. A tak się nie stało. W nocie są wymienione inne rzeczy, jak postulat rozpoczęcia rozmów, uregulowanie niektórych kwestii, odszkodowanie, ale słowo "reparacje", które było kluczem do rozpoczęcia gry propagandowej, nie pada — mówi Onetowi Paweł Kowal.
I dodaje: — To jest wprowadzanie w błąd opinii publicznej, a zwłaszcza elektoratu Prawa i Sprawiedliwości.
Wysłana do Berlina nota nie zawiera też załączników, a więc nie ma w niej raportu posła Arkadiusza Mularczyka. Z informacji uzyskanych w MSZ wynika, że raport jest w tej chwili tłumaczony na język niemiecki i ma zostać wysłany razem z kolejną notą.
(...) Komentując wystąpienie posłów KO, wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk stwierdził, że terminu "reparacje" nie ma w uchwale Sejmu, więc nie mogło go być w nocie skierowanej do rządu Niemiec, która jest wykonaniem sejmowej uchwały.
— Nie mogliśmy formułować noty, używając innych sformułowań, niż są w uchwale Sejmu, bo gdybyśmy to zrobili, byłoby narzekanie, że nie wykonaliśmy uchwały Sejmu — mówił Wawrzyk.
Tyle że zgodnie z konstytucją MSZ nie jest związany uchwałami Sejmu, bo politykę zagraniczną prowadzi rząd.
Zaskakująca treść noty wysłanej do Niemiec. "Skandaliczna sytuacja" (2022-10-11 14:40:34+0200).
Mimo szumnych zapowiedzi Ministerstwo Spraw Zagranicznych w nocie przesłanej do Berlina nie wspomina o konieczności wypłacenia reparacji za II wojnę światową — wynika z kontroli poselskiej, jaką przeprowadzili w MSZ posłowie Koalicji Obywatelskiej. Wcześniej PiS ogłosił, że Niemcy są nam winni 6,2 bln zł.