James C. Scott, Jak udomowiono człowieka (2020) / Against the Grain (2017):
Ogień był kluczem do coraz bardziej widocznej dominacji ludzi nad światem przyrody - monopolem gatunkowym i kartą atutową, i to na całym świecie. Amazoński las deszczowy nosi niezatarte piętno wypalania ziemi w celu jej oczyszczenia i usunięcia znad niej liściastego baldachimu. Także zdominowany przez eukaliptusy krajobraz Australii jest w znacznej mierze efektem wykorzystywania ognia przez ludzi. Zakres podobnych działań w Ameryce Północnej był tak wielki, że kiedy nagle zostały one przerwane, czego powodem były przywleczone z Europy niszczycielskie epidemie, nowy niekontrolowany rozrost pokrywy leśnej wywołał wśród białych osadników złudzenie, że Ameryka Północna była praktycznie nietkniętym, pierwotnym lasem. Według niektórych klimatologów krótki okres ochłodzenia, znany jako mała epoka lodowcowa, trwający od około 1500 do 1850 roku, mógł zostać spowodowany przez redukcję emisji CO2 - gazu cieplarnianego - co związane było z wymarciem północnoamerykańskich plemion stosujących rolnictwo żarowe.

(...) W przeciwieństwie do teorii optymalnego zbieractwa, zakładającej dyspozycyjność świata przyrody takim, jaki jest, i zadającej pytanie, jak racjonalnie podejmować wysiłki w zdobywaniu pożywienia, mamy tu do czynienia z ekologią celowych zaburzeń, w której hominidy z czasem utworzą całą mozaikę odpowiadających ich upodobaniom różnorodności biologicznych i dystrybucji pożądanych zasobów.
Biolodzy ewolucyjni określają tego typu działania, łączące lokalizację, repozycjonowanie zasobów oraz fizyczne bezpieczeństwo, niszą konstrukcyjną, czymś w rodzaju „żeremi bobra”. Postrzeganie koncentracji zasobów w taki sposób stawia kamień milowy klasycznej narracji cywilizacyjnej - udomowienie roślin i zwierząt - w całkowicie nowym świetle, jako jeden z wielu elementów długotrwałego kontinuum jeszcze bardziej rozbudowanej niszy konstrukcyjnej.
(...) Użycie ognia do gotowania było co najmniej tak samo ważne dla koncentracji populacji ludzi jak wykorzystanie go do kształtowania krajobrazu.
(...) Genetyczne i fizjologiczne skutki co najmniej pół miliona lat gotowania były ogromne. W porównaniu do naszych kuzynów z gromady naczelnych ludzkie jelito jest niemal o połowę krótsze, zęby zaś znacznie mniejsze i zużywamy dużo mniej kalorii na żucie i trawienie. Wzrost wydajności żywieniowej, jak twierdzi Richard Wrangham, w dużej mierze powiązany jest z faktem, że nasze mózgi są trzy razy większe, niż można byłoby się spodziewać na podstawie ich rozmiarów u innych ssaków.
(...) Ogień odpowiada również za nasz sukces reprodukcyjny jako najbardziej udanego na świecie gatunku „inwazyjnego”. Podobnie jak niektóre drzewa, rośliny i grzyby, jesteśmy gatunkiem przystosowanym do ognia: pirofitami.
(...) Jednym z niewielkich, ale wymownych dowodów jest to, że osoby spożywające surową żywność i upierające się, aby niczego nie gotować, zawsze nieuchronnie tracą na wadze.
(...) Nawet opierając się o tę uproszczoną chronologię - w dużej mierze wciąż dyskusyjną - można zauważyć, jak wiele jej elementów uparcie stoi w sprzeczności z tym, co nazwałem standardową narracją cywilizacyjną. Narracja ta skoncentrowana jest na udomowieniu zbóż jako podstawowym warunku pozwalającym na osiadły tryb życia, a tym samym powstanie wiosek, miast i cywilizacji.
Zakładano też, co ciągle jest powszechnie uznawane, że myślistwo i zbieractwo wymagały tak dużej mobilności i rozproszenia, że w ich przypadku osiadły tryb życia nie wchodził w grę. Jednak sedentyzm na długo poprzedza udomowienie zbóż i zwierząt gospodarskich, a co więcej często występuje nawet w warunkach, gdzie zboża uprawia się tylko w niewielkim zakresie albo nawet w ogóle.
Absolutnie jasne jest również to, że przypadki udomowienia zboża i zwierząt znane są na długo - znacznie dłużej niż wcześniej sądzono - przed pojawieniem się państw rolniczych. Na podstawie ostatnio uzyskanych dowodów uważa się, że różnica czasowa pomiędzy mającym kluczowe znaczenie udomowieniem a pierwszymi gospodarkami rolniczymi, które się na nich opierały, wynosi 4000 lat. Najwyraźniej nasi przodkowie nie śpieszyli się do rewolucji neolitycznej, ani do tego, by wpaść w ramiona pierwszych państw.
/
Fire was the key to humankind’s growing sway over the natural world—a species monopoly and trump card, worldwide. The Amazonian rain forest bears indelible traces of the use of fire to clear land and open the canopy; Australia’s eucalyptus landscape is, to a considerable degree, the effect of human fire. The volume of such landscaping in North America was such that when it stopped abruptly, due to the devastating epidemics that came with the European, the newly unchecked growth of forest cover created the illusion among white settlers that North America was a virtually untouched, primeval forest. According to some climatologists, the cold spell known as the Little Ice Age, from roughly 1500 to 1850, may well have been due to the reduction of CO2—a greenhouse gas—brought about by the die-off of North America’s indigenous fire farmers.
(...) Unlike optimal foraging theory that takes the disposition of the natural world as given and asks how a rational actor would distribute his or her efforts in procuring food, what we have here is a deliberate disturbance ecology in which hominids create, over time, a mosaic of biodiversity and a distribution of desirable resources more to their liking.
Evolutionary biologists term such activity, combining location, repositioning of resources, and physical safety, niche construction: think “beaver.” Seeing the concentration of resources in this light places the milestones of the classical civilizational narrative—the domestication of plants and animals—in a new light as elements among many in a longue-durée continuum of ever-more-elaborate niche construction.
(...) Fire for cooking was at least as important as fire as landscape architect for the concentration of population.
(...) The genetic and physiological effects of at least half a million years of cooking have been enormous. Compared with our primate cousins, we have a gut less than half the size and far smaller teeth, and we spend far fewer calories chewing and digesting. The gains in nutritional efficiency, Richard Wrangham claims, largely account for the fact that our brains are three times the size one would expect, judging by other mammals.
(...) Fire largely accounts for our reproductive success as the world’s most successful “invasive.” Much like certain trees, plants, and fungi, we are a fire-adapted species: pyrophytes.
(...) One small but telling piece of evidence is that raw-foodists who insist on cooking nothing invariably lose weight.
(...) Even on the basis of this rough-and-ready chronology—much of it still in some dispute—one can see how much of it is stubbornly at odds with what I have called the standard civilizational narrative. That narrative pivoted on the domestication of grain as the basic precondition of permanent sedentary life, and thus of towns, cities, and civilization.
The presumption, still commonly held, was that hunting and foraging required such mobility and dispersal that sedentism was out of the question. Yet sedentism long predates the domestication of grains and livestock and often persists in settings where there is little or no cereal cultivation.
What is also absolutely clear is that domesticated grains and livestock are known long before anything like an agrarian state appears—far longer than previously imagined. On the basis of the latest evidence, the gap between these two key domestications and the first agrarian economies based on them is now reckoned to stretch for 4,000 years. Clearly our ancestors did not rush headlong into the Neolithic revolution or into the arms of the earliest states.